Podobno by osiągnąć wyznaczony cel należy zacząć od małych kroczków, więc jako spec od rozwlekania wszystkiego najpierw podziwiałam tych, którzy ścigali się z moim tramwajem o siódmej rano, albo truchtali nocą po ciemnych uliczkach (nocą w Łodzi? wariaci!). Ostatecznie przyjęłam do wiadomości – umiem biegać, tylko jeszcze tego nie wiem. I nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak szybko porzuciłam myślenie: “to jest ultranudne” przekonując się, że przebieranie nóżkami (nawet na bieżni) może być przyjemne. Wystarczy mieć ze sobą dobrą muzykę. I tutaj przyznaję - na mojej liście odtwarzania początkowo królował Pitbull, ale po czasie uzupełniłam ją bardziej “swoimi” kawałkami. Z tej okazji pomyślałam, że podzielę się Wami tym, przy czym biega się najprzyjemniej na świecie - obojętnie, czy wybieracie sprint po ulicy, czy do lodówki lub na autobus. Miłego truchtania!
Woodkid - Run Boy Run
Austra - Lose It
Ra Ra Riot – Boy
Of Monsters & Men - Six Weeks
Architecture in Helsinki – Escapee
Smallpools - Dreaming
Someone Still Loves You Boris Yeltsin - Young Presidents
Parra for Cuva feat. Anna Naklab - Wicked Games (Radio Edit)
Blackbird Blackbir – All
Work Drugs - License To Drive
Lana Del Rey - Blue Jeans (RAC Remix)
A może Wy macie jakieś energiczne kawałki, którymi chcecie się podzielić? Śmiało!
Ściskam mocno, rozleniwiona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Można niekoniecznie grzecznie...