Pamiętam, gdy jako dziecko chodziłam do Domu Kultury, bo co
jakiś czas przyjeżdżały tam różne grupy teatralne ze swoimi spektaklami.
Miejsce to stawało się na chwilę scenicznym sercem miasta ponieważ w jednym momencie
gromadziły się tam wszystkie dzieciaki z kilku okolicznych szkół. Celem
przyświecającym pedagogom była nie tylko rozrywka, ale również chęć oswojenia
nas z teatrem. Szkoda tylko, że zazwyczaj wchodziłam stamtąd wyspana,
a nie rozerwana. Ale spokojnie, obecnie naprawiam błędy z przeszłości - nie zasypiam
na spektaklach i chyba dopiero teraz odczuwam ten dziecięcy zachwyt nad tym, co
dzieje się w czasie rzeczywistym na scenie.
Przeprowadzając się do Łodzi
średnio raz na tydzień obiecywałam sobie, że w końcu wybiorę się do jakiegoś
teatru, kilkakrotnie sprawdzałam repertuary, zawsze było jakieś 'ale' (zazwyczaj strach przed rozczarowaniem). Jednak opatrzność nade mną czuwa, bo to teatr
wybrał się do mnie - zaufany, uwielbiany, z absolutnie niesamowitą oraz
niezawodną obsadą. No dobrze, nie do mnie, bo przez trzy tygodnie marca w Łodzi
trwał XIX Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, jednak miałam przyjemność uczestniczyć w
prapremierze "Podróży zimowej" według najnowszego tekstu Elfriede Jelinek w reżyserii Mai Kleczewskiej. Spektakl ten został stworzony dzięki
kooperacji Teatru Powszechnego w Łodzi i Teatru Polskiego w Bydgoszczy.