Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fotografia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fotografia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 maja 2014

Jak zrobić dobre #selfie?

Weszłam do dużego pomieszczenia. Z lamp sączyło się intensywne światło rażące oczy. Idąc w tamtym kierunku doskonale wiedziałam co zastanę – pot, krzyki, przepychanki, ślady krwi na jasnej podłodze… nie, to były ślady czerwonej szminki. Tak, oto trwają wyprzedażowe walki przy półkach w drogeriach - pożywka tylko dla wytrwałych, walecznych oraz naprawdę zdeterminowanych. Walka, bo w całym sklepie jest jedno lustro dla dziesiątek kobiet, które w jednej chwili pragną zobaczyć swoje odbicie z zajebiście czerwoną pomadką na ustach (w efekcie i tak dochodzą do wniosku, że ten kolor podkreśla ich żółte uzębienie oraz kłóci się z karnacją).
Oto widzę scenę rodzajową – ładna blondynka maluje swoje usta szminką po czym układa je kilkakrotnie w dziubek, wtem z słuchawek wybrzmiewa mój absolutny hit ostatnich tygodni:


Stojąc już w kolejce nadal ją obserwuję. Jestem święcie przekonana, że za sekundę wyjmie telefon i zrobi sobie #selfie, ale niestety. Mimo to czerwone mazidło oraz klubowa łupanka zainspirowały mnie do nowej serii postów, w których zdradzę Wam:

piątek, 31 maja 2013

Sztuczne inspiracje #1

Każdego człowieka robiącego zdjęcia czeka taki moment, w którym nowe pomysły nagle przestaną wisieć w powietrzu, kreatywność zamieni się w zastój twórczy i nawet używki od sąsiadów zza naszej południowej granicy nieprędko przywrócą  go do dawnego, płodnego w zachwycające fotografie stanu. Bo jak wiadomo, po przemaglowaniu plenerów oczywistych, takich jak tory kolejowe, zrujnowane budynki, pola maków, czy pszenicy, innowacyjne rozwiązania wyczerpują się. Zazwyczaj wtedy adept technik cyfrowych (rzadziej analogowych) szuka inspiracji w sieci.
Ku niknącemu zaskoczeniu publiki, niemal każdy początkujący fotoamator musi ‘odbębnić’ sesję z bańkami mydlanymi, z kartami, czy “na Lamę del Rey”. Powielających się schematów są setki, dlatego postanowiłam przedstawić wam inspiracje z najbardziej oczywistej dziedziny, która przyniosła mi swego czasu wiele dobrego.

piątek, 17 maja 2013

Natalia Lach-Lachowicz robi sztuce dobrze

5nat8f
Moje studia zmuszają do poszukiwania. Nie chodzi tu o znajdowanie pracy w restauracjach z fastfood'ami, by po magisterce być już na dyrektorskim stanowisku stoiska z shake'ami, ale o bodziec: "nuda, na pewno jest w tym temacie coś lepszego, poszukam". Jakiś czas temu udałam się więc w szybką podróż po sztuce nowoczesnej, zakrawającej o prowokację, a momentami totalnie niezrozumiałej…

środa, 1 maja 2013

"Cześć, mogę Cię zjeść?" - inspiracje z blogów kulinarnych

Gdy byłam mała, to nauczyłam się gotować wodę na herbatę. Później, po wielu nieudanych próbach poradziłam sobie z jajkiem na twardo bez wygotowania całej wody, albo przypalenia garnka, bo umówmy się, ta czynność nie wymaga specjalnych kwalifikacji i jeśli tylko w garnku jajco ma w czym pływać, to możemy trzymać je tam do bólu. Nadzwyczaj szybko pojęłam też technikę robienia jajecznicy, takiej typowej - najlepiej z fragmentami 'patelnianego' teflonu, suchej, że można się zapchać i udusić - pyyyszota! Inną sprawą było gotowanie mleka - w większości przypadków kończyło się na kipiącej kuchence, blacie, podłodze i ścianach jednocześnie, więc jako człowiek nowoczesny ratowałam się mikrofalówką. Zresztą talent ten jest nieprzypadkowy, moja mama również miewa 'gorsze dni' - przypala garnki, wygotowuje wodę z zupy i piecze zakalce. A jako, że w rodzinie liczy się wzajemnie wsparcie... ona chwali moje przesolone potrawki z kurczaka, a ja szamię jej płaskie jabłeczniki.  Jednak chowamy w rękawie kilka asów - nikt we wszechświecie nie potrafi zrobić takiej karkówki jak W. i tak umiejętnie lepić pierogów (i parzyć sobie rąk podczas zalewania mąki wrzątkiem) jak ja
Próbowałam nad tym zapanować, ale chociaż nie wiem jak bym się starała, to swojej kulinarnej niepełnosprawności nie potrafię zniszczyć. W chwilach, gdy akurat nie przypalam kolejnego garnka z amelinium (tak, mam) uwielbiam oglądać kulinarne blogi. Nie po to żeby myśleć sobie "jezu, w życiu mi takie nie wyjdzie", ale by popatrzeć na zdjęcia. Zdecydowanie są one kartą przetargową, bo nie oszukujmy się - zanim zaczniemy realizować przepis, to jemy go oczami.

sobota, 27 kwietnia 2013

Francja, Łódź i elegancja - 10 utworów, dzięki którym poczujesz się jak w Paryżu

*Ale zawsze można ją dokleić. [Łódź]
Czasami wyobrażam sobie, że znajduję się w zupełnie innym miejscu - brodzę stopami w misce z ciepłą wodą i myślę, że to Może Śródziemne oblewające hiszpańską plażę latem. Innym razem idę nocą nieoświetlonymi chodnikami marząc sobie, że jestem na kolejnym biwaku, ognisko już dawno zgasło, a ja już za chwilę wbiję się w ciepły śpiwór w wypełnionym ludźmi namiocie. Niekiedy wrażenie przebywania w innej przestrzeni przychodzi nieoczekiwanie - widzę jakieś miejsce, które samo z siebie przywołuje mi na myśl zupełnie inną lokalizację. I wiecie, w mojej katedrze (Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UŁ) jest takie okno, że gdy patrzy się z odpowiedniej perspektywy, to człowiek czuje się, jakby był w Paryżu, tylko Wieży Eiffla brakuje*.
Może jestem nienormalna, bo jak można miasto manufaktur porównywać do stolicy Francji? W takich chwilach mam ochotę jedynie włączyć odpowiednią muzykę, by dalej trwać w przeświadczeniu, że po wyjściu z budynku wsiądę w metro i pojadę do najlepszej piekarni w mieście po świeże bagietki na kolację. Niestety w zderzeniu z rzeczywistością mogę jedynie pójść do żabki po wczorajsze bułki, a później zatłoczonym tramwajem linii 15 kierować się w stronę domu nucąc pod nosem najpiękniejsze francuskie melodie.
Bo wiecie, gdy człowiek czegoś nie zna, to zawsze się tym zachwyca. Tak samo było ze mną i językiem francuskim - odkąd moje kuzynki, w podstawówce, wyszkoliły mnie w poprawnym wymawianiu 'bonjour' (jako bonżur zamiast bondziur) oraz wpoiły zwrot 'je ne comprend pas' byłam dumna i chciałam więcej. Bezsens polskiej edukacji wygrał jednak walkę z marzeniami, bo dziś, po trzech latach nauki mogę się szczycić się znajomością odmiany kilku czasowników, liczeniem do dwudziestu, paroma podstawowymi zwrotami oraz udawanym akcentem z charczącym 'r' na dokładkę. Obecnie ogromnie żałuję niewykorzystanej szansy (bo potencjału podobno do języka nigdy nie miałam...) i udaję, że umiem śpiewać po francusku. Zresztą w moim mniemaniu piosenki w tym języku (obojętnie co by nie znaczyły) brzmią najpiękniej na świecie. Z tego właśnie powodu przygotowałam dla Was 10 utworów, dzięki którym przeniesiecie się na L’avenue des Champs-Élysées, czy do kawiarni położonej w ciasnej uliczce z dala od miejskiego zgiełku. Tylko się nie zgubcie!

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Zamiast Łodzi Nowy Jork - inspiracje zza oceanu

Przyznam szczerze, że na samą myśl o większości zajęć na moich studiach mam zawroty głowy i mdłości - prawie jak we wczesnym stadium choroby filipińskiej. Zazwyczaj kłócę się pod nosem z wykładowcami, tworzę rysunki na miarę da Vinci, słucham muzyki, śpię, albo zastanawiam się nad sensem istnienia (ostatni wariant zdecydowanie najczęściej!). Jednak jest taki przedmiot, dla którego wstawanie o 6 rano w poniedziałek to nie kara, ale pretekst do tego, by posłuchać o czymś, co kocham - o fotografii. Jego nazwa początkowo wywoływała u mnie atak paniki, ale teraz Socjologia i antropologia wizualna często stanowi poniedziałkowy zastrzyk inspiracji. Zazwyczaj wsiadając przed 10:00 do tramwaju mam w głowie setki pomysłów, milion nowych inspiracji i jeszcze więcej chęci, by sięgnąć po aparat. Rodzi się we mnie tęsknota za naciskaniem spustu migawki, wydawaniem poleceń, ale co najważniejsze - działaniem.
Na dzisiejszych wykładach udaliśmy się jednak w kilkuminutową podróż na ulice Nowego Jorku, a że ostatnio ponownie zaczęłam oglądać HIMYM, to wczułam się w temat jeszcze bardziej. Nie wiem ile ludzi marzy o podróży do miasta, które jako dziecko postrzegałam za stolicę Stanów Zjednoczonych, ale z pewnością jestem jedną z nich. I chociaż mój zachwyt nad europejską kulturą, architekturą, czy też szeroko pojętym charakterem europejskich miast jest na tyle wielki, że prawdopodobnie nie potrafiłabym zamieszkać za wielką wodą, to i tak moja ciekawość na tę chwilę przewyższa Empire State Building.
Wracając jednak do tematu - dzisiejsze zajęcia dotyczyły refotografii, czyli pojęcia, z którym mogliście się spotkać, chociaż niekoniecznie znacie ten termin. Jednym z jej przykładów były prace zamieszczone na www.newyorkchanging.com, które pokazują złudzenie Nowego Jorku, jako miasta, w którym przez kilka dekad naprawdę niewiele się zmieniło. Monumentalne budowle widniejące na zdjęciach zachwycają ponadczasowością, ale również tym, że patrząc na nie z dzisiejszej perspektywy dostrzegamy je jako osadzone w dwóch odmiennych rzeczywistościach. Istnieje pomiędzy nimi przepaść spotęgowana przez zmiany kulturowe, czy też postęp techniczny, ale co ciekawe ta rozbieżność jest niemal niewidoczna na poniższych fotografiach.

sobota, 9 lutego 2013

Wszystko zaczyna się od prostytutek - inspiracje fotograficzne

W mojej kuchni, na okapie zawisła ostatnio kartka, to umowa pomiędzy mamą a moimi braćmi. Młodsze rodzeństwo domaga się bowiem stałego kieszonkowego w zamian za regularne wypełnianie obowiązków domowych z podziałem na role. Mój ulubiony punkt dokumentu brzmi: "Synowie mogą prosić o fundusze na stałe wydatki: pizzę, alkohol, narkotyki, prostytutki". Nawet jeśli macie radykalne poglądy i uważacie, że dawanie kieszonkowego małoletnim jest głupotą, to musicie przyznać, że gdybyście znaleźli się na miejscu mojej mamy prostytutki by Was przekonały.
Ale wracając do tematu - komu zdarzyło się kiedyś, że jakaś obca osoba wyniosła za niego śmieci, albo pozmywała naczynia bez żadnego wynagrodzenia? Mi się zdarzyło, chociaż śmieci oraz naczynia są tutaj (głęboką) metaforą.
Jako, że moją pasją jest fotografia, to oprócz robienia zdjęć (głównie autoportretów w lustrze, z flash'em i dziubkiem) uwielbiam oglądać prace innych (już niekoniecznie bazujące na tym koncepcie). Zazwyczaj przypadkowo odkrywam inspirujące do działania strony, które natychmiast chciałabym pokazać całemu światu. Takim "zazwyczajem" kilka miesięcy temu była strona HOLGA.PL, której założyciele postawili sobie jeden cel - przybliżenie szerszej publiczności (niekoniecznie zaznajomionej z tematem) twórczości zapaleńców, którzy fotografują aparatami analogowymi.

Jak można przeczytać tutaj: "Serwis Holga.pl został stworzony przez trójkę przyjaciół zafascynowanych estetyką lo-fi. To niezależny i niekomercyjny projekt na pograniczu serwisu fotograficznego i wydawniczego oraz portalu społecznościowego". Akcja polega na tworzeniu spójnych opowieści w formie albumów składających się ze zdjęć dziesiątek osób. Każda z nich patrzy temat na swój sposób, dlatego  właśnie połączenie fotografii, tak, by razem opowiadały historie jest nie lada wyzwaniem. Do tej pory powstały dwie pozycje: "Patrzenie nigdy nie jest niewinne..." oraz "Pięć minut stąd". Można oglądać je jedynie w wersji elektronicznej, chociaż marzenia o papierowej formie nadal wiszą w powietrzu.
Mimo, iż oglądałam oba albumy wielokrotnie, to za każdym razem zachwycam się nimi z takim samym nasileniem. Inicjatywa godna rozpowszechnienia, bo pracy przy wymyślaniu tematu albumów, opracowywaniu projektów, selekcji zdjęć jest ogrom. To niewyobrażalne, ile czasu i pasji wkładają w to osoby nie oczekujące nic w zamian, a zapewniające ogromną przyjemność oraz satysfakcję zarówno publikującym, jak i oglądającym. Dzięki takim inicjatywom odzyskuję wiarę w ludzi i na chwilę zapominam, jak niewiele jest tych, którzy robią coś równie wspaniałego bezinteresownie.
W tym momencie powinna Wam się przypomnieć metafora ze śmieciami i naczyniami, ponieważ jak wspomniałam wcześniej - za mnie tak jakby wyniesiono śmieci  a nawet pozmywano. Z moim niewielkim wysiłkiem w albumie "Pięć minut stąd" opublikowano bowiem jedno ze zdjęć mojego autorstwa, co było spełnieniem moich marzeń. Czemu o tym wspominam? Nie dlatego, żeby się pochwalić (no dobra, odrobinę). Jak pewnie się domyślacie na dwóch akcjach nie zakończą. Od niedawna na HOLGA.PL pojawiła się informacja o trzeciej edycji, inicjatorzy zapraszają do wysyłania fotografii które będą pasować do trzeciego albumu noszącego nazwę "Zwielokrotnienie" (więcej tutaj). O czym będzie? Zadecydują organizatorzy oraz twórcy, którymi może stać się każdy z Was, wystarczy wysłać swoje prace i mieć odrobinę szczęścia, czego wszystkim próbującym ogromnie życzę.