Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ludzie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ludzie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Fetysz podglądania - inspiracja prosto z YouTube

483584c6408511e3a9dd22000a9e29a7_8Przez długi czas nie mogłam wyjść z podziwu, jak to się dzieje, że najbardziej poczytnymi gazetami codziennymi w naszym kraju są Fakt i Super Ekspress. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego ludzie w ogóle sięgają po te tytuły skoro większość informacji jest wyssana z palca, a język, jakimi pisane są artykuły woła o pomstę do nieba. I tak jak w poniedziałkowy wieczór można dostać jeszcze w osiedlowym sklepie Wyborczą, czy Rzepę, to już o 9 rano na próżno szukać tam brukowców - schodzą tuż przed świeżymi bułeczkami.

A wszystko przez instynkty

Wiesz co wspólnego mamy ze sobą ja, Ty i Twoja sąsiadka, która codziennie rano do szklanki ciepłego mleka z kożuchem kartkuje Fakt? Łączy nas coś, co mieli nasi przodkowie setki, a nawet tysiące lat temu - ciekawość. Podglądanie drugiego człowieka leży naszej naturze, to instynkt, którego nie zabiły wojny, kryzysy, ani rewolucja technologiczna. Ba, postęp tylko ułatwia zaspokajanie tej potrzeby.

Co mi dziś pokażesz?

Wertowanie tablicy znajomego na Facebooku to prawie jak czytanie Super Ekspressu i nawet nie różni się bardzo od tego, co znajdujesz w brukowcach – większość informacji jest zmyślona, bo każdy buduje w Internecie obraz idealnego siebie wrzucając historie wyssane z palca. Jednak dopóki jesteś Panem/Panią swojej tablicy to Ty codziennie wybierasz dramaty, którymi dzielisz się ze znajomymi – możesz rzucić jak bardzo nie lubisz poniedziałków, a nawet, że sąsiadka słucha po raz dziesiąty płyty Modern Talking. Ale co, jeśli mógłbyś opowiedzieć o tym samym całemu światu? Gdybyś miał nagrać film z jednego dnia swojego życia? Gdybyś był w stanie zaprosić do swojego świata miliony ludzi? Mogłeś, nie zaprosiłeś tego, więc teraz jesteś jednym z podglądaczy…

środa, 12 marca 2014

Ich pierwszy raz przed kamerą, czyli refleksja o FIRST KISS

Wyobraź sobie, że wchodzisz do poczekalni na dworcu autobusowym. Jest tam kilka plastikowych krzeseł ustawionych po to, by strudzeni podróżą mogli położyć swoje zmęczone torby, albo ewentualnie usiąść. Bolą Cię nogi, więc postanawiasz przycupnąć sobie, aż Twój środek lokomocji zostanie wywołany przez pracownicę dworca. Na jednym z siedzeń odpoczywa pasażer X, reszta jest wolna. Zgaduję, że nie usiądziesz tuż obok tamtego człowieka i zachowując należyty dystans skłonisz się ku krzesłu na drugim końcu. Mam rację?

wtorek, 14 stycznia 2014

Być kobietą, być kobietą… czyli o płci pięknej w popkulturze

Od kilku lat przed rozpoczęciem każdego roku akademickiego trwa wielka propaganda szkół technicznych stojących otworem przed płcią piękną. I wiecie zawsze chce mi się śmiać na widok wielkich bilbordów z dziewczynami z sąsiedztwa szczęśliwych, że na robotyce, albo innej mechanice odnalazły sens swojego życia. Mimo to codziennie rano (co-dzien-nie!) podziwiam kobiety, które taszczą na uczelnię teczki większe od siebie, a w czasie, w którym ja przypomnę sobie jak włącza się komputer, one zdołają rozebrać na części telewizor i złożyć z niego pralkę. Oczywiście nie oszukujmy się, że to perspektywa wspaniałych zarobków, albo zamiłowania do nauk ścisłych pcha wszystkie delikatne istoty w paszczę technicznych placówek…
To, że nadmiar testosteronu na wydziale bywa zabójczy wiedzą nawet najbardziej zagorzałe entuzjastki matematyki, które tak jak ja wybrały jednak mniej zobowiązujący kierunek humanistyczny, by swój czas wolny od nauki poświęcić na sprzątanie, gotowanie, prasowanie, przewijanie dzieci, szydełkowanie… (Zaraz, przecież ja tego wcale nie robię?!)

Media lubią się karmić tematami-samograjami. Ostatnio do aborcji, in vitro oraz antykoncepcji dołączył rozdmuchiwany gender. Dziś jednak będzie o jednej stronie medalu, czyli o współczesnych kobietach.

rrtwew

czwartek, 7 listopada 2013

Co ma raper do kampanii społecznej? “Wyloguj się do życia” z Sokołem w tle

Przychodzi nocą, gdy najmniej się tego spodziewają. Mąci w głowach, czasem ogłupia, doprowadza do łez, strachu, śmiechu, pobudza pragnienia. Dotyczy młodych i starych, tych, którym żebra przebijają się przez obcisłe koszule oraz tych, których topy szyte są z namiotów cyrkowych. Dosięga biznesmenów, strażaków, kierowców, hydraulików, a także studentów. Tak, śnimy wszyscy…
Pewnie wy też macie taki sen, który męczył was dawno temu, ale nawet dziś, na samo wspomnienie zwijacie się do pozycji embrionalnej. Ja mam – kilka tygodni wstecz Morfeusz zabrał mnie do szkoły...
Gdy w 1999 r. reformowano polski system oświaty i postanowiono zlikwidować ośmioklasowe podstawówki z pewnością nikt nie przypuszczał, że właśnie powstaje największy potworek edukacyjny jaki ludzki umysł mógłby sobie wyobrazić - gimnazjum. Nie wiem, czy to kwestia buzujących hormonów, kwaśnych deszczy, tudzież buntu małolatów wobec wszystkiego, ale znalazłam dla tego miejsca bardziej adekwatną nazwę - “dzicz” (sami przyznajcie, brzmi całkiem zgrabnie – “W Polsce młodzież kończy dzicz i idzie do liceumalbo Wiesz, chodzę do dziczy”).
Nazwa ta jest nieprzypadkowa, bo mimo, iż od czasów rzucania plecakami przez okno upłynęło kilka lat (kilka…), to zdaję sobie sprawę, że dotarcie do gimnazjalistów bywa trudniejsze, aniżeli przedarcie się przez rozkopane centrum Łodzi w godzinach szczytu.

Jak więc trafić do pokolenia smartfonów z reklamą społeczną?
Ten człowiek o przyjemnym głosie, który każe ci wyłączyć komputer to Wojtek “Sokół” Sosnowski, jeden z najpopularniejszych polskich raperów (praprawnuk Stanisława Wyspiańskiego – tak, tego od “Wesela”).

niedziela, 3 listopada 2013

Gorąca atmosfera z misiem w tle, czyli o nowej kampanii społecznej MŚ

7415091.3Ludzie w swoim życiu robią nieświadomie bardzo wiele rzeczy – zabierają do domu ołówki z Ikei, nie kasują biletów w komunikacji miejskiej, nie płacą abonamentu radiowo-telewizyjnego, albo nadużywają zaimka osobowego “Tobie”. Pół biedy, jeśli nasza nieprzytomność objawia się jedynie nadprogramowo ciężką torebką z zalegającymi na jej dnie drewnianymi pisakami opatrzonymi szwedzkim logo, tudzież gdy mamy poważny problem z poprawną polszczyzną i śmiało moglibyśmy robić za dublerkę jednej z głównych bohaterek najbardziej żałosnego serialu prosto z Warszafki. Nasz problem nieświadomości staje się problemem dopiero kiedy Stanisław Tym mówi do nas z czarnego pudła byśmy rozważnie (nie romantycznie) korzystali z kaloryfera, a my siedzimy z pokrętłem na szóstce oraz otwartym na oścież oknem, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, jak wielcy ekologiczni frajerzy z nas wyrośli…


piątek, 12 lipca 2013

Muzyka na lato, czyli inspirujący Nick Bertke (Pogo)

Chyba wyczerpałam limit słów na ten rok, bo od miesiąca nic nie pisałam, zdania mi się ze sobą nie kleiły, a jak już kleiły, to daleko im było do filozoficznych wywodów Coelho (zwyczajnie nie trzymam poziomu przyszłej laureatki literackiego Nobla). Dlatego dziś serwuję wam post muzyczny i powoli się rozbudzam.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Nie jestem dziewczyną w dresie, ale czasem słucham hip-hopu" - subiektywne zestawienie kawałków hip-hopowych

Chyba każdy Polak wie, że w Łodzi na jeden metr kwadratowy przypada więcej ortalionu, niż tlenu. Przyjezdnych wszystko kuje w oczy – szare, zaniedbane kamienice, wymieszane z odnawianymi elewacjami, które jeszcze przed ukończonym remontem krzyczą, że “ŁKS nie płakał po Papieżu”. Idąc chodnikiem w wysokich butach można skończyć u protetyka, w lepszym wypadku u chirurga i na sesji rentgenowskiej. A to wszystko dlatego, że Łódź nie jest dla “elegancików i ich pięknych z frędzlami bucików”, Łódź jest dla ludzi z kamienic, trzepaków, blokowisk, fabryk i targowisk. Żyjąc w tym mieście dziewięć miesięcy i oddychając powietrzem, które chwilami staje w gardle, można diametralnie zmienić swój punkt widzenia. I chociaż chodniki nie są po czasie równiejsze, ulice nie są krótsze, a tramwaje nie przyjeżdżają o odpowiedniej godzinie, to każdy nowo napotkany człowiek zadziwia jeszcze bardziej.
Na jednej z moich ulubionych ulic stoi budynek, w którym przyszła elita polskich mediów pracuje na magiczny tytuł magistra i marnuje najlepsze lata swojego życia. Tuż obok owego budynku znajduje się plac zabaw, gdzie od bladego świtu do późnego wieczora bawią się dzieciaki z okolicznych bloków oraz kamienic. Na ławkach przesiadują dziadkowie, babcie i matki, wszyscy pilnują, by ich pociechy nie żarły piasku, patyków, ani swoich rówieśników. Obok kilku metalowych atrakcji pomalowanych na pstrokate kolory jest miejsce, gdzie samopas bawią się trochę starsze dzieci. Najczęściej ich rozrywka ogranicza się do stukania toastów napojami wysokoprocentowymi, więc jak się domyślacie towarzystwo na kilkunastu metrach kwadratowych jest tak samo wymieszane, jak alkohol po zderzeniu owych butelek.

piątek, 17 maja 2013

Natalia Lach-Lachowicz robi sztuce dobrze

5nat8f
Moje studia zmuszają do poszukiwania. Nie chodzi tu o znajdowanie pracy w restauracjach z fastfood'ami, by po magisterce być już na dyrektorskim stanowisku stoiska z shake'ami, ale o bodziec: "nuda, na pewno jest w tym temacie coś lepszego, poszukam". Jakiś czas temu udałam się więc w szybką podróż po sztuce nowoczesnej, zakrawającej o prowokację, a momentami totalnie niezrozumiałej…

niedziela, 21 kwietnia 2013

Moda na bycie modnym, czyli Fashion Week Poland oczami laika

Nasz drugi outfit jednego dnia na FW (domowe ciuszki), bo znalazłam się tam z Izą
o 23 zupełnie przypadkiem. Było nam początkowo głupio, ale jak popatrzyłyśmy na
stylizacje niektórych ludzi, to było nam głupio mniej. Ale to opowieść na inną nocię.
W czasach, gdy co drugi blog należy do kręgu tych o tematyce stricte fashion ciężko znaleźć osobę, która nie wie kim jest Alice Point, Maffashion, albo też Macademian Girl. Przeglądając  kilka takich stron tygodniowo mamy wrażenie, że wiemy o modzie wszystko, po krótkim researchu potrafimy nawet bezbłędnie dobierać skarpetki do sandałów. Żyjemy w przeświadczeniu, że w niedługim czasie zaczniemy projektować własne ubrania, bo znamy się na tym jak nikt inny. Nowo nabyte zainteresowania nie zmieniają jednak naszego stylu, który z powodzeniem pasowałby na stronę Faszyn from raszyn, ale i tak chcemy przebywać w otoczeniu gwiazd i oświetlonych ścianek.
Obserwując świat mody można przybrać dwie skrajne postawy - chęć przynależenia, bądź też sceptycyzm przeradzający się momentami w drwienie z niego. Przyznam szczerze, że zawsze skłaniałam się ku drugiej postawie, drwiłam nie tyle z osób, które wyznaczały dziwaczne trendy, ale z tych, które ślepo je przyswajały. Wszystkie wydarzenia traktowałam więc z lekkim przymrużeniem oka i wysłuchiwałam jedynie opowiadań ludzi, którzy byli, widzieli, albo słyszeli. Jednak w tym roku postanowiłam przekonać się o wszystkim na własnej skórze i wybrałam się na FashionPhilosophy Fashion Week Poland.
Zanim odwiedziłam miejsce, w którym odbywa się FW (Księży Młyn), starałam się obserwować modę uliczną. Może to efekt placebo, ale na kilka dni przed samym wydarzeniem Łódź zaczęła wydawać mi się stolicą światowej mody. Nagle wszyscy mieli umyte włosy, czyste buty i wyprasowane koszule. Nikt nie nosił dresów, toreb z biedronki, ani dżinsowych dzwonów. Panie przestały malować szminkami zęby, a młode dziewczyny utleniły odrosty i przestały odrysowywać brwi od szklanek.

sobota, 30 marca 2013

„Tak, zamierzamy szokować." [Wywiad]

Chce ubierać w kolory młodych i starych. Nie boi się krytyki, bo moda musi szokować. Rozmowa z 22-letnią studentką historii sztuki - Adą Gontarek, o autorskim projekcie fe-male, który współtworzy wraz ze swoim chłopakiem Grześkiem.

Skąd wziął się pomysł na fe-male i kto za tym stoi?
Jestem osobą o niekończących się pokładach kreatywności, a kiedy poznaliśmy się z Grześkiem okazało się, że łączy nas wspólna chęć tworzenia. Pomysłów było wiele, ale biorąc pod uwagę moją fotograficzną pasję i miłość do mody oraz jego olbrzymią, często absurdalną wyobraźnię, stanęło na ciuchach. Chcieliśmy dać ludziom coś w stu procentach naszego, a dość mieliśmy już zapisywania pomysłów na kartkach. Pomysł na fe-male powstał zatem w miejscu, w którym zresztą teraz pracujemy - w domu. W ciepłym łóżku, przy chilloutowej nucie, w oparach marychy połączonych z olbrzymim entuzjazmem do działania.  Jesteśmy spontaniczni, pewnego dnia padło hasło: „zróbmy T-shirty” więc od razu zaczęliśmy organizować fundusze.

Czemu akurat T-shirty?
T-shirt to wyzwanie. Chcieliśmy zrobić coś, czego sami potrzebujemy. Jesteśmy ironistami i lubimy określać siebie w wyrazisty sposób. Niestety sieciówki tej możliwości nie dają, a na ciuchy od projektantów nas, jak i większości wyjadaczy chleba nie stać.

Początki są ciężkie?
Oczywiście, że są. Zarówno kwestie finansowe jak i nasze specyficzne gusta były na początku problematyczne. Radzimy sobie jednak jak możemy, dziękujemy rodzicom, bez których wsparcia nie ruszylibyśmy z miejsca.  Ale nie przesadzajmy, dobra zabawa oraz artystyczne realizowanie się są na pierwszym miejscu.