Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reklama. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reklama. Pokaż wszystkie posty

piątek, 7 lutego 2014

Czapka “Żulerka”? Nie, dziękuję. Wolę marznąć

4e4855d8fec611e2a0bf22000aa80261_7Nie poznali jej, nie mieszkali tu, a i tak rzucają krzywdzące porównania do amerykańskiego miasta bankructwa. Ci, którzy dali jej szansę, zostali, przywykli, a jedynie od czasu do czasu plują sobie w brodę, że jednak to ona. Za każdym razem, gdy o niej wspominam twierdzą, że nie można jej pokochać, bo jest patologiczna, brzydka, szara - nawet wiosną. Oddałabym wiele, by móc im pokazać jak bardzo się mylą, ale nie mam tyle pieniędzy, a także czasu, by upić każdego z nich i oprowadzić po Łodzi. Sami pewnie dobrze wiecie - po alkoholu miłość to tylko kwestia czasu…
Może właśnie dlatego jest ich tu tak wielu? Nie uciekają, bo przywykli, a po kilku głębszych z samego rana są wstanie obdarzyć ją miłością? Po alkoholu jesteśmy do nich podobni, też ledwo trzymamy się na nogach, niczego się nie boimy, chociaż różni nas jedno - my mamy marzenia oraz plany na przyszłość, a oni poddali się dawno temu, gdy z jakiejś przyczyny trafili na ulicę.
Wiem, że brzmię patetycznie i górnolotnie, ale z pewnego powodu nie umiem powiedzieć: “każdy jeden człowiek, który chodzi tamtymi ulicami, spędza życie na ławce w parku i podchodzi prosić o pieniądze jest mi zupełnie obojętny”, bo nie jest, i to bardzo.

czwartek, 28 listopada 2013

Technika stop motion, czyli animacje, które pokochasz od pierwszej klatki

anigif2

(Poniższy, nieco dadaistyczny post składa się z 63 słów będących niegdyś nagłówkami trzech numerów “Przekroju”, za którym tęsknię)

czwartek, 21 listopada 2013

Bzdurna reklama radiowej Trójki

tumblr_m9owr0JIb21rrd00ko1_1280dLudzie lubią podążać za trendami. Nie wmawiajcie mi, że tak nie jest! Gdy widzę co drugą osobę na ulicy ubraną w ten sam model butów myślę sobie: “może ze mną jest coś nie tak?”. Jednak mimo takich tendencji coraz powszechniejsza staje się moda na minimalizm. Ludzie ochoczo  ograniczają ilość posiadanych i kupowanych rzeczy do kilkudziesięciu przedmiotów - jedni z własnej woli, inni z przymusu spowodowanego kryzysem,  bezrobociem, albo pójściem na studia. O ile uszczuplenie swojego dobytku do magicznej stówki w moim przypadku jest abstraktem, to gdzieś tam w środeczku cichutko szlocham, gdy ginie mi czwarta para skarpetek, albo trzeci tydzień szukam niebieskiej bluzki. I tak, zazdroszczę ludziom, których meblościanki nie uginają się pod naporem lakierów do paznokci, biżuterii, ciuchów, butów oraz różnych pierdół niewiadomego pochodzenia. Tym zaś, którzy mają jedną parę majteczek, nieco mniej.
W kwestii życia codziennego nauczyłam się funkcjonować z chaosem, a wielość przedmiotów wokół właściwie mi nie przeszkadza. Jednak jeśli chodzi o szeroko pojętą kulturę - kocham minimalizm. Ten mały dysonans wprawia mnie w duchową równowagę, dlatego joga, czy medytacja są zbędne. Ale wracając do meritum…
Zawsze popadam w totalny zachwyt, gdy forma zostaje uszczuplona do absolutnego minimum, prosty przekaz trafia w samo sedno, tym samym działa ze zdwojoną siłą. Skręca mnie z zazdrości, że kreatywność ludzi operujących okrojoną formą może być tak inspirująca. A jeśli te zabiegi zastosowane są w reklamie... skręca mnie POTRÓJNIE.

czwartek, 7 listopada 2013

Co ma raper do kampanii społecznej? “Wyloguj się do życia” z Sokołem w tle

Przychodzi nocą, gdy najmniej się tego spodziewają. Mąci w głowach, czasem ogłupia, doprowadza do łez, strachu, śmiechu, pobudza pragnienia. Dotyczy młodych i starych, tych, którym żebra przebijają się przez obcisłe koszule oraz tych, których topy szyte są z namiotów cyrkowych. Dosięga biznesmenów, strażaków, kierowców, hydraulików, a także studentów. Tak, śnimy wszyscy…
Pewnie wy też macie taki sen, który męczył was dawno temu, ale nawet dziś, na samo wspomnienie zwijacie się do pozycji embrionalnej. Ja mam – kilka tygodni wstecz Morfeusz zabrał mnie do szkoły...
Gdy w 1999 r. reformowano polski system oświaty i postanowiono zlikwidować ośmioklasowe podstawówki z pewnością nikt nie przypuszczał, że właśnie powstaje największy potworek edukacyjny jaki ludzki umysł mógłby sobie wyobrazić - gimnazjum. Nie wiem, czy to kwestia buzujących hormonów, kwaśnych deszczy, tudzież buntu małolatów wobec wszystkiego, ale znalazłam dla tego miejsca bardziej adekwatną nazwę - “dzicz” (sami przyznajcie, brzmi całkiem zgrabnie – “W Polsce młodzież kończy dzicz i idzie do liceumalbo Wiesz, chodzę do dziczy”).
Nazwa ta jest nieprzypadkowa, bo mimo, iż od czasów rzucania plecakami przez okno upłynęło kilka lat (kilka…), to zdaję sobie sprawę, że dotarcie do gimnazjalistów bywa trudniejsze, aniżeli przedarcie się przez rozkopane centrum Łodzi w godzinach szczytu.

Jak więc trafić do pokolenia smartfonów z reklamą społeczną?
Ten człowiek o przyjemnym głosie, który każe ci wyłączyć komputer to Wojtek “Sokół” Sosnowski, jeden z najpopularniejszych polskich raperów (praprawnuk Stanisława Wyspiańskiego – tak, tego od “Wesela”).

niedziela, 3 listopada 2013

Gorąca atmosfera z misiem w tle, czyli o nowej kampanii społecznej MŚ

7415091.3Ludzie w swoim życiu robią nieświadomie bardzo wiele rzeczy – zabierają do domu ołówki z Ikei, nie kasują biletów w komunikacji miejskiej, nie płacą abonamentu radiowo-telewizyjnego, albo nadużywają zaimka osobowego “Tobie”. Pół biedy, jeśli nasza nieprzytomność objawia się jedynie nadprogramowo ciężką torebką z zalegającymi na jej dnie drewnianymi pisakami opatrzonymi szwedzkim logo, tudzież gdy mamy poważny problem z poprawną polszczyzną i śmiało moglibyśmy robić za dublerkę jednej z głównych bohaterek najbardziej żałosnego serialu prosto z Warszafki. Nasz problem nieświadomości staje się problemem dopiero kiedy Stanisław Tym mówi do nas z czarnego pudła byśmy rozważnie (nie romantycznie) korzystali z kaloryfera, a my siedzimy z pokrętłem na szóstce oraz otwartym na oścież oknem, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, jak wielcy ekologiczni frajerzy z nas wyrośli…


czwartek, 7 lutego 2013

Jak poderwać dupę na kawkę? - o tym dlaczego internauci śmieją się z kampani społecznej krakowskich studentów

Jestem wielką fanką reklam wszelkiej maści. Począwszy od tych zachęcających do wyjechania na wakacje do Rumunii z bankrutującym biurem podróży, na słodkich bobasach biegających pampersach skończywszy (oczywiście reklamują pampersy, nie dzieci). Zazwyczaj wytrzymuję sekundę, po czym nerwowo szukam pilota, by zmienić kanał. Jednakże zdarzają się czasem spoty (wbrew pozorom) nieogłupiające widza - mam na myśli kampanie społeczne, które szokują, śmieszą, albo przynajmniej skłaniają do refleksji. 
Jako, że jestem człowiekiem postępu (nie, nie nadała mi tego tytułu babcia, ale popkultura, bo tak obecnie nazywa się ludzi, którzy gardzą telewizją, chociaż mają zapewne co najmniej dwa odbiorniki w każdym z pokoi), to fantastyczne produkcje tego typu oglądam w sieci, a że leniwa też jestem, to trafiam na nie dopiero w chwili, gdy połowa moich znajomych udostępni je na facebooku. 
W związku z tym przypomniała mi się jedna, bardzo głośna kampania, w której grał Piotr Cyrwus - "Rysiek z Klanu wraca do gry". Włączałam Rysia chyba kilkanaście razy i nie mogłam wyjść z podziwu jakie to zabawne. Były oczywiście pamiętne "Jedz misiu, jedz", albo "Stop wariatom drogowym", ale ta psia była zdecydowanie moim numerem jeden, aż do wczoraj, gdy to właśnie przez facebooka odnalazłam swój nowy numer jeden (przed oglądaniem polecam przynieść sobie butelkę z wodą, albo od razu nalać całą wannę, będzie dość sucho).


Doszłam do wniosku, że to dzieło nabiera sensu właśnie dzięki swojej formie. Z powodu nienawistnych internautów, którzy będą przez kolejny miesiąc wyśmiewać "Podrlywaj" chłopcy/faceci/mężczyźni zobaczą, że najlepszym sposobem na podryw jest kawał dobrej książki... Z niecierpliwością czekam na falę czytelników oblewających łódzkie tramwaje do tego stopnia, że przedsiębiorstwo MPK przy każdym krześle zamontuje stolik z lampką nocną.
Pewnie wyszłam na naczelną hejterkę (tj. przywódczynię nienawistnych internautów), a to przecież koledzy po fachu i powinnam wspierać, chwalić inicjatywę, ale niestety nigdy nie byłam fanką "Trudnych spraw" (bo ta produkcja w obecnej formie przywodzi mi na myśl tylko takie programy).
W chwili, gdy słyszę, że "Proces" Franza Kafki ma "bardzo głęboki sens" po raz wtóry łapię się za głowę. A mogło być tak pięknie. Tak wiem, powoli zatruwam się swoim jadem, więc pozostaje mi tylko życzyć ogromnego sukcesu, który (mam nadzieję) nie będzie spowodowany jedynie przez nagły atak hejterów. Być może tylko ja mam takie dziwne poczucie humoru i nie śmieję się z żartu z "Anną Kareniną"?

PS Co Wy na to?
PPS Wiem z kim się nie umawiać - klik.