Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty

piątek, 7 lutego 2014

Czapka “Żulerka”? Nie, dziękuję. Wolę marznąć

4e4855d8fec611e2a0bf22000aa80261_7Nie poznali jej, nie mieszkali tu, a i tak rzucają krzywdzące porównania do amerykańskiego miasta bankructwa. Ci, którzy dali jej szansę, zostali, przywykli, a jedynie od czasu do czasu plują sobie w brodę, że jednak to ona. Za każdym razem, gdy o niej wspominam twierdzą, że nie można jej pokochać, bo jest patologiczna, brzydka, szara - nawet wiosną. Oddałabym wiele, by móc im pokazać jak bardzo się mylą, ale nie mam tyle pieniędzy, a także czasu, by upić każdego z nich i oprowadzić po Łodzi. Sami pewnie dobrze wiecie - po alkoholu miłość to tylko kwestia czasu…
Może właśnie dlatego jest ich tu tak wielu? Nie uciekają, bo przywykli, a po kilku głębszych z samego rana są wstanie obdarzyć ją miłością? Po alkoholu jesteśmy do nich podobni, też ledwo trzymamy się na nogach, niczego się nie boimy, chociaż różni nas jedno - my mamy marzenia oraz plany na przyszłość, a oni poddali się dawno temu, gdy z jakiejś przyczyny trafili na ulicę.
Wiem, że brzmię patetycznie i górnolotnie, ale z pewnego powodu nie umiem powiedzieć: “każdy jeden człowiek, który chodzi tamtymi ulicami, spędza życie na ławce w parku i podchodzi prosić o pieniądze jest mi zupełnie obojętny”, bo nie jest, i to bardzo.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Nie jestem dziewczyną w dresie, ale czasem słucham hip-hopu" - subiektywne zestawienie kawałków hip-hopowych

Chyba każdy Polak wie, że w Łodzi na jeden metr kwadratowy przypada więcej ortalionu, niż tlenu. Przyjezdnych wszystko kuje w oczy – szare, zaniedbane kamienice, wymieszane z odnawianymi elewacjami, które jeszcze przed ukończonym remontem krzyczą, że “ŁKS nie płakał po Papieżu”. Idąc chodnikiem w wysokich butach można skończyć u protetyka, w lepszym wypadku u chirurga i na sesji rentgenowskiej. A to wszystko dlatego, że Łódź nie jest dla “elegancików i ich pięknych z frędzlami bucików”, Łódź jest dla ludzi z kamienic, trzepaków, blokowisk, fabryk i targowisk. Żyjąc w tym mieście dziewięć miesięcy i oddychając powietrzem, które chwilami staje w gardle, można diametralnie zmienić swój punkt widzenia. I chociaż chodniki nie są po czasie równiejsze, ulice nie są krótsze, a tramwaje nie przyjeżdżają o odpowiedniej godzinie, to każdy nowo napotkany człowiek zadziwia jeszcze bardziej.
Na jednej z moich ulubionych ulic stoi budynek, w którym przyszła elita polskich mediów pracuje na magiczny tytuł magistra i marnuje najlepsze lata swojego życia. Tuż obok owego budynku znajduje się plac zabaw, gdzie od bladego świtu do późnego wieczora bawią się dzieciaki z okolicznych bloków oraz kamienic. Na ławkach przesiadują dziadkowie, babcie i matki, wszyscy pilnują, by ich pociechy nie żarły piasku, patyków, ani swoich rówieśników. Obok kilku metalowych atrakcji pomalowanych na pstrokate kolory jest miejsce, gdzie samopas bawią się trochę starsze dzieci. Najczęściej ich rozrywka ogranicza się do stukania toastów napojami wysokoprocentowymi, więc jak się domyślacie towarzystwo na kilkunastu metrach kwadratowych jest tak samo wymieszane, jak alkohol po zderzeniu owych butelek.

środa, 29 maja 2013

#Inspiracja #Egzaltacja #1

[Przedmowa]
W tym roku maj to mój ulubiony miesiąc, szczególnie ten łódzki maj kryjący w sobie wiele pięknych obrazków. Gdy tylko świeci słońce desperaci rozkładają w parkach kocyki i próbują przez kilka godzin nadrobić ostatnie dziesięć miesięcy zimy.  Na dodatek świat kwitnie, a pod blokiem pachnie konwaliami i obiadem, tylko w “piętnastce” trąci spoconymi ciałami. Z tego powodu część podróżnych ostentacyjnie wypina się na komunikację miejską, ale ta wcale nie bankrutuje, bo system karania gapowiczów działa tu nadzwyczaj prężnie. Z okazji nienagannej pogody wśród oburzonej części łodzian rodzi się nagła chęć do pedałowania. Nagle wszyscy naprawiają w swych składakach dynama, by chwilę później zwinnie omijać zastępy matek z wózkami. Matki są tam nieprzypadkowo, podobno spaliny z ruchliwych ulic działają wspaniale na rozwój dziecka (uprzedzając pytania - tylko łódzkie spaliny).
Lecz są dni, gdy tuż po otworzeniu oczu człowiek dochodzi do wniosku, że nazwa miasta jest nieprzypadkowa, że nie nadał jej pijany król, ksiądz, albo wójt. Nawet przez głowę przebiega myśl, by w rozpaczy skoczyć z balkonu, ale człowiek nie ryba, chociaż ryby lubi. Wieczorem razem ze studencką bracią wywleka się ze stancji, czy akademika, by wziąć ostatni oddech wolności na Piotrkowskiej i zalać w trupa przed nadchodzącą sesją. Miasto płynie, a maj daje wiele inspiracji.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Moda na bycie modnym, czyli Fashion Week Poland oczami laika

Nasz drugi outfit jednego dnia na FW (domowe ciuszki), bo znalazłam się tam z Izą
o 23 zupełnie przypadkiem. Było nam początkowo głupio, ale jak popatrzyłyśmy na
stylizacje niektórych ludzi, to było nam głupio mniej. Ale to opowieść na inną nocię.
W czasach, gdy co drugi blog należy do kręgu tych o tematyce stricte fashion ciężko znaleźć osobę, która nie wie kim jest Alice Point, Maffashion, albo też Macademian Girl. Przeglądając  kilka takich stron tygodniowo mamy wrażenie, że wiemy o modzie wszystko, po krótkim researchu potrafimy nawet bezbłędnie dobierać skarpetki do sandałów. Żyjemy w przeświadczeniu, że w niedługim czasie zaczniemy projektować własne ubrania, bo znamy się na tym jak nikt inny. Nowo nabyte zainteresowania nie zmieniają jednak naszego stylu, który z powodzeniem pasowałby na stronę Faszyn from raszyn, ale i tak chcemy przebywać w otoczeniu gwiazd i oświetlonych ścianek.
Obserwując świat mody można przybrać dwie skrajne postawy - chęć przynależenia, bądź też sceptycyzm przeradzający się momentami w drwienie z niego. Przyznam szczerze, że zawsze skłaniałam się ku drugiej postawie, drwiłam nie tyle z osób, które wyznaczały dziwaczne trendy, ale z tych, które ślepo je przyswajały. Wszystkie wydarzenia traktowałam więc z lekkim przymrużeniem oka i wysłuchiwałam jedynie opowiadań ludzi, którzy byli, widzieli, albo słyszeli. Jednak w tym roku postanowiłam przekonać się o wszystkim na własnej skórze i wybrałam się na FashionPhilosophy Fashion Week Poland.
Zanim odwiedziłam miejsce, w którym odbywa się FW (Księży Młyn), starałam się obserwować modę uliczną. Może to efekt placebo, ale na kilka dni przed samym wydarzeniem Łódź zaczęła wydawać mi się stolicą światowej mody. Nagle wszyscy mieli umyte włosy, czyste buty i wyprasowane koszule. Nikt nie nosił dresów, toreb z biedronki, ani dżinsowych dzwonów. Panie przestały malować szminkami zęby, a młode dziewczyny utleniły odrosty i przestały odrysowywać brwi od szklanek.

sobota, 9 lutego 2013

Krótko i z żalem - Justin w Łodzi

Mamy XXI wiek, rok Tuwima, miesiąc nie przestępny, 40 dzień roku. Nagle myślę sobie, że koniec świata jest blisko i to wbrew pozorom nie dlatego, że za oknem po raz setny w tym roku pada śnieg. 
Lokalna prasa wre, gimnazjalistki z całej Polski rozbijają świnki skarbonki, roztrzęsionymi rękoma i ze łzami w oczach zbierają rozsypane po pokoju oszczędności, jeżdżą z wizytami do dziadków, w głębi duszy licząc na papierowy pieniądz i głosząc dobrą nowinę "25 marca, w Łodzi...".
Tak właśnie będzie wyglądała Apokalipsa - 19 lat, ten błysk w oku, żel we włosach, wąskie spodnie z opuszczonym stanem. W głębi duszy zazdroszczę tym małolatom (nie, wcale nie świnki skarbonki z zawartością), ale tego, że nawet jeśli nie obejrzą swojego idola na żywo za 1500 zł (!), to pewnie za miesiąc, dwa doczekają się nowego przeboju.
A ja w środku ogromnie żałuję, że nie urodziłam się na Wyspach w latach 50, że straciłam kontrolę nad słowem i nie napisałam dziś nic sensownego.

Źródło: http://celebsnetworth.org/where-does-justin-bieber-live/
PS Powinnam zmienić adres bloga na zostalmitylkojad.blogspot.com albo jestemhejterka.blogspot.com?
Damn it, both of them are good! 

czwartek, 7 lutego 2013

Na studia wszędzie, byle nie do Łodzi...


Mieszkam w Łodzi, jej mieszkańcy nadali miastu miano "Hipstera miast", kojarzycie? Tak, to właśnie tutaj możecie zobaczyć wynik sporu lokalnych klubów sportowych pod postacią przezabawnych napisów na murach (moje ulubione - "ŁKS jeździ na wakacje do Zgierza", "ŁKS robi herbatę z wody po pierogach", "ŁKS nie wita dnia uśmiechem" oraz "RTS lubi ŁKS", więcej na Futbol Factory po łódzku).
To również miejsce, gdzie biżuterią ludzi w dresach są kastety, a ulubionym dodatkiem do stroju szydełkowe szaliki (wśród miejscowych przeważają dwa modele - pierwszy, drugi, podobno za takie z "L" biją - nie w szczepionkę, ale w mordę).
Wszędzie, gdzie się człowiek nie obejrzy, tam stoją: bramy, sklepy, skwery, parki, przejścia podziemne, klatki, bloki, kościoły - reguł brak. Czasem ma się wrażenie, że Łódź tętni życiem tylko dzięki nim. W tramwajach zajmują wolne miejsca, a gdy tych nie starcza wdają się w burdę nawet z "kobietami w wieku moherowym". Toteż jeśli już jesteście zmuszeni jechać komunikacją miejską, pod żadnym pozorem nie siadajcie i asekuracyjnie noście ze sobą gaz pieprzowy, albo paralizator.