Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moda. Pokaż wszystkie posty

piątek, 7 lutego 2014

Czapka “Żulerka”? Nie, dziękuję. Wolę marznąć

4e4855d8fec611e2a0bf22000aa80261_7Nie poznali jej, nie mieszkali tu, a i tak rzucają krzywdzące porównania do amerykańskiego miasta bankructwa. Ci, którzy dali jej szansę, zostali, przywykli, a jedynie od czasu do czasu plują sobie w brodę, że jednak to ona. Za każdym razem, gdy o niej wspominam twierdzą, że nie można jej pokochać, bo jest patologiczna, brzydka, szara - nawet wiosną. Oddałabym wiele, by móc im pokazać jak bardzo się mylą, ale nie mam tyle pieniędzy, a także czasu, by upić każdego z nich i oprowadzić po Łodzi. Sami pewnie dobrze wiecie - po alkoholu miłość to tylko kwestia czasu…
Może właśnie dlatego jest ich tu tak wielu? Nie uciekają, bo przywykli, a po kilku głębszych z samego rana są wstanie obdarzyć ją miłością? Po alkoholu jesteśmy do nich podobni, też ledwo trzymamy się na nogach, niczego się nie boimy, chociaż różni nas jedno - my mamy marzenia oraz plany na przyszłość, a oni poddali się dawno temu, gdy z jakiejś przyczyny trafili na ulicę.
Wiem, że brzmię patetycznie i górnolotnie, ale z pewnego powodu nie umiem powiedzieć: “każdy jeden człowiek, który chodzi tamtymi ulicami, spędza życie na ławce w parku i podchodzi prosić o pieniądze jest mi zupełnie obojętny”, bo nie jest, i to bardzo.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Moda na bycie modnym, czyli Fashion Week Poland oczami laika

Nasz drugi outfit jednego dnia na FW (domowe ciuszki), bo znalazłam się tam z Izą
o 23 zupełnie przypadkiem. Było nam początkowo głupio, ale jak popatrzyłyśmy na
stylizacje niektórych ludzi, to było nam głupio mniej. Ale to opowieść na inną nocię.
W czasach, gdy co drugi blog należy do kręgu tych o tematyce stricte fashion ciężko znaleźć osobę, która nie wie kim jest Alice Point, Maffashion, albo też Macademian Girl. Przeglądając  kilka takich stron tygodniowo mamy wrażenie, że wiemy o modzie wszystko, po krótkim researchu potrafimy nawet bezbłędnie dobierać skarpetki do sandałów. Żyjemy w przeświadczeniu, że w niedługim czasie zaczniemy projektować własne ubrania, bo znamy się na tym jak nikt inny. Nowo nabyte zainteresowania nie zmieniają jednak naszego stylu, który z powodzeniem pasowałby na stronę Faszyn from raszyn, ale i tak chcemy przebywać w otoczeniu gwiazd i oświetlonych ścianek.
Obserwując świat mody można przybrać dwie skrajne postawy - chęć przynależenia, bądź też sceptycyzm przeradzający się momentami w drwienie z niego. Przyznam szczerze, że zawsze skłaniałam się ku drugiej postawie, drwiłam nie tyle z osób, które wyznaczały dziwaczne trendy, ale z tych, które ślepo je przyswajały. Wszystkie wydarzenia traktowałam więc z lekkim przymrużeniem oka i wysłuchiwałam jedynie opowiadań ludzi, którzy byli, widzieli, albo słyszeli. Jednak w tym roku postanowiłam przekonać się o wszystkim na własnej skórze i wybrałam się na FashionPhilosophy Fashion Week Poland.
Zanim odwiedziłam miejsce, w którym odbywa się FW (Księży Młyn), starałam się obserwować modę uliczną. Może to efekt placebo, ale na kilka dni przed samym wydarzeniem Łódź zaczęła wydawać mi się stolicą światowej mody. Nagle wszyscy mieli umyte włosy, czyste buty i wyprasowane koszule. Nikt nie nosił dresów, toreb z biedronki, ani dżinsowych dzwonów. Panie przestały malować szminkami zęby, a młode dziewczyny utleniły odrosty i przestały odrysowywać brwi od szklanek.

sobota, 30 marca 2013

„Tak, zamierzamy szokować." [Wywiad]

Chce ubierać w kolory młodych i starych. Nie boi się krytyki, bo moda musi szokować. Rozmowa z 22-letnią studentką historii sztuki - Adą Gontarek, o autorskim projekcie fe-male, który współtworzy wraz ze swoim chłopakiem Grześkiem.

Skąd wziął się pomysł na fe-male i kto za tym stoi?
Jestem osobą o niekończących się pokładach kreatywności, a kiedy poznaliśmy się z Grześkiem okazało się, że łączy nas wspólna chęć tworzenia. Pomysłów było wiele, ale biorąc pod uwagę moją fotograficzną pasję i miłość do mody oraz jego olbrzymią, często absurdalną wyobraźnię, stanęło na ciuchach. Chcieliśmy dać ludziom coś w stu procentach naszego, a dość mieliśmy już zapisywania pomysłów na kartkach. Pomysł na fe-male powstał zatem w miejscu, w którym zresztą teraz pracujemy - w domu. W ciepłym łóżku, przy chilloutowej nucie, w oparach marychy połączonych z olbrzymim entuzjazmem do działania.  Jesteśmy spontaniczni, pewnego dnia padło hasło: „zróbmy T-shirty” więc od razu zaczęliśmy organizować fundusze.

Czemu akurat T-shirty?
T-shirt to wyzwanie. Chcieliśmy zrobić coś, czego sami potrzebujemy. Jesteśmy ironistami i lubimy określać siebie w wyrazisty sposób. Niestety sieciówki tej możliwości nie dają, a na ciuchy od projektantów nas, jak i większości wyjadaczy chleba nie stać.

Początki są ciężkie?
Oczywiście, że są. Zarówno kwestie finansowe jak i nasze specyficzne gusta były na początku problematyczne. Radzimy sobie jednak jak możemy, dziękujemy rodzicom, bez których wsparcia nie ruszylibyśmy z miejsca.  Ale nie przesadzajmy, dobra zabawa oraz artystyczne realizowanie się są na pierwszym miejscu.



sobota, 23 lutego 2013

Szukajcie, a znajdziecie - refleksje na temat mody i muzyki

Żyjemy w kulturze biegaczy. Wy też nimi jesteście, nawet jeśli Wasz sprint ogranicza się jedynie do wyścigu z nadjeżdżającym tramwajem, albo kipiącym mlekiem. Nasz styl życia oznacza pośpiech, dlatego tak trudno jest złapać oddech, spokojnie pomyśleć i wybrać to, co najlepsze. Wszyscy, którzy pragną nadążać za trendami nie mają czasu na zimną kalkulację, biorą z życia, to co modne a niekoniecznie dla nich odpowiednie.

Po pierwsze moda
Z każdym kolejnym sezonem świat mody coraz bardziej mnie zaskakuje. Nie jest to reakcja na poziomie lekkiego zdziwienia i szybkiego pogodzenia się z tym, co oferują nam chociażby popularne sieciówki, ale szok trwający całe miesiące połączony z ogromnym zażenowaniem. Czy nam się to podoba, czy nie jest ona częścią kultury. Mimo, że prędzej ubrałabym "Damę z łasiczką", niż w dresy i szpilki, to często modę określa się również mianem sztuki. Jako zwykły zjadacz chleba od dłuższego czasu staram się zrozumieć całą politykę rządzącą fashion światkiem oraz przetrawić to, że w dużej części owe projektowanie polega jedynie na prześciganiu się w innowacjach.
Podpatrując blogi o modzie utwierdzam się w przekonaniu, że im ktoś wygląda gorzej (bardziej tandetnie), tym jego wyczucie stylu jest mocniej doceniane. Oprócz wspomnianych wcześniej dresów i szpilek, które wbrew moim oczekiwaniom nie zawojowały łódzkich chodników, jest wiele podobnych smaczków będących nieustającą inspiracją dla tzw. ofiar mody. Mój uśmiech pojawia się na samą myśl o niebieskich szminkach, albo moro-modzie skutecznie zalewającej sieciówki przez ostatnie miesiące. Szczerze powiedziawszy trafia mnie jasna cholera, gdy wchodzę do sklepu i czuję się jak na poligonie (klik). Oprócz myśli samobójczych oraz poczucia bezradności dochodzę do wniosku, że prędzej ubrałabym się na wojnę, niż na ulicę (wiem, brzmi to co najmniej dwuznacznie).
Niestety w stosunku do wszelkich nowości w tej dziedzinie sztuki jestem bardzo konserwatywna i nie wiem jakbym się starała umiałam zaakceptować tylko jedną tendencję, która idealnie wpasowała się w narodową kulturę i zajęła podium w ulubionych stylizacjach potencjalnych polaków. Oczywiście chodzi tu o połączenie skarpetek z sandałkami, albo klapkami. Widok ten zawsze przyprawia mnie o niepohamowany atak śmiechu, wzbudza optymizm, ale daje również nadzieję na to, że klasyka w kwestii dobierania elementów garderoby przez nasze społeczeństwo prędko nie zaniknie. Z utęsknieniem wyczekuję lata, by taki nastrój nie opuszczał mnie nawet na sekundę.