Pokazywanie postów oznaczonych etykietą studia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą studia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 listopada 2013

Gorąca atmosfera z misiem w tle, czyli o nowej kampanii społecznej MŚ

7415091.3Ludzie w swoim życiu robią nieświadomie bardzo wiele rzeczy – zabierają do domu ołówki z Ikei, nie kasują biletów w komunikacji miejskiej, nie płacą abonamentu radiowo-telewizyjnego, albo nadużywają zaimka osobowego “Tobie”. Pół biedy, jeśli nasza nieprzytomność objawia się jedynie nadprogramowo ciężką torebką z zalegającymi na jej dnie drewnianymi pisakami opatrzonymi szwedzkim logo, tudzież gdy mamy poważny problem z poprawną polszczyzną i śmiało moglibyśmy robić za dublerkę jednej z głównych bohaterek najbardziej żałosnego serialu prosto z Warszafki. Nasz problem nieświadomości staje się problemem dopiero kiedy Stanisław Tym mówi do nas z czarnego pudła byśmy rozważnie (nie romantycznie) korzystali z kaloryfera, a my siedzimy z pokrętłem na szóstce oraz otwartym na oścież oknem, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, jak wielcy ekologiczni frajerzy z nas wyrośli…


czwartek, 7 lutego 2013

Na studia wszędzie, byle nie do Łodzi...


Mieszkam w Łodzi, jej mieszkańcy nadali miastu miano "Hipstera miast", kojarzycie? Tak, to właśnie tutaj możecie zobaczyć wynik sporu lokalnych klubów sportowych pod postacią przezabawnych napisów na murach (moje ulubione - "ŁKS jeździ na wakacje do Zgierza", "ŁKS robi herbatę z wody po pierogach", "ŁKS nie wita dnia uśmiechem" oraz "RTS lubi ŁKS", więcej na Futbol Factory po łódzku).
To również miejsce, gdzie biżuterią ludzi w dresach są kastety, a ulubionym dodatkiem do stroju szydełkowe szaliki (wśród miejscowych przeważają dwa modele - pierwszy, drugi, podobno za takie z "L" biją - nie w szczepionkę, ale w mordę).
Wszędzie, gdzie się człowiek nie obejrzy, tam stoją: bramy, sklepy, skwery, parki, przejścia podziemne, klatki, bloki, kościoły - reguł brak. Czasem ma się wrażenie, że Łódź tętni życiem tylko dzięki nim. W tramwajach zajmują wolne miejsca, a gdy tych nie starcza wdają się w burdę nawet z "kobietami w wieku moherowym". Toteż jeśli już jesteście zmuszeni jechać komunikacją miejską, pod żadnym pozorem nie siadajcie i asekuracyjnie noście ze sobą gaz pieprzowy, albo paralizator.

Jak poderwać dupę na kawkę? - o tym dlaczego internauci śmieją się z kampani społecznej krakowskich studentów

Jestem wielką fanką reklam wszelkiej maści. Począwszy od tych zachęcających do wyjechania na wakacje do Rumunii z bankrutującym biurem podróży, na słodkich bobasach biegających pampersach skończywszy (oczywiście reklamują pampersy, nie dzieci). Zazwyczaj wytrzymuję sekundę, po czym nerwowo szukam pilota, by zmienić kanał. Jednakże zdarzają się czasem spoty (wbrew pozorom) nieogłupiające widza - mam na myśli kampanie społeczne, które szokują, śmieszą, albo przynajmniej skłaniają do refleksji. 
Jako, że jestem człowiekiem postępu (nie, nie nadała mi tego tytułu babcia, ale popkultura, bo tak obecnie nazywa się ludzi, którzy gardzą telewizją, chociaż mają zapewne co najmniej dwa odbiorniki w każdym z pokoi), to fantastyczne produkcje tego typu oglądam w sieci, a że leniwa też jestem, to trafiam na nie dopiero w chwili, gdy połowa moich znajomych udostępni je na facebooku. 
W związku z tym przypomniała mi się jedna, bardzo głośna kampania, w której grał Piotr Cyrwus - "Rysiek z Klanu wraca do gry". Włączałam Rysia chyba kilkanaście razy i nie mogłam wyjść z podziwu jakie to zabawne. Były oczywiście pamiętne "Jedz misiu, jedz", albo "Stop wariatom drogowym", ale ta psia była zdecydowanie moim numerem jeden, aż do wczoraj, gdy to właśnie przez facebooka odnalazłam swój nowy numer jeden (przed oglądaniem polecam przynieść sobie butelkę z wodą, albo od razu nalać całą wannę, będzie dość sucho).


Doszłam do wniosku, że to dzieło nabiera sensu właśnie dzięki swojej formie. Z powodu nienawistnych internautów, którzy będą przez kolejny miesiąc wyśmiewać "Podrlywaj" chłopcy/faceci/mężczyźni zobaczą, że najlepszym sposobem na podryw jest kawał dobrej książki... Z niecierpliwością czekam na falę czytelników oblewających łódzkie tramwaje do tego stopnia, że przedsiębiorstwo MPK przy każdym krześle zamontuje stolik z lampką nocną.
Pewnie wyszłam na naczelną hejterkę (tj. przywódczynię nienawistnych internautów), a to przecież koledzy po fachu i powinnam wspierać, chwalić inicjatywę, ale niestety nigdy nie byłam fanką "Trudnych spraw" (bo ta produkcja w obecnej formie przywodzi mi na myśl tylko takie programy).
W chwili, gdy słyszę, że "Proces" Franza Kafki ma "bardzo głęboki sens" po raz wtóry łapię się za głowę. A mogło być tak pięknie. Tak wiem, powoli zatruwam się swoim jadem, więc pozostaje mi tylko życzyć ogromnego sukcesu, który (mam nadzieję) nie będzie spowodowany jedynie przez nagły atak hejterów. Być może tylko ja mam takie dziwne poczucie humoru i nie śmieję się z żartu z "Anną Kareniną"?

PS Co Wy na to?
PPS Wiem z kim się nie umawiać - klik.

wtorek, 5 lutego 2013

Mój pierwszy...

Kim jestem?
Osobą, która obudziła się dziś rano i pomyślała, że przez studia całkowicie przestała pisać.
Zaledwie rok temu całe noce ślęczałam nad wypracowaniami (tak, bardzo ambitne!) i robiłam to dość systematycznie pod presją zbliżającej się matury. Wbrew pozorom nie studiuję na Politechnice, wtedy mogłabym przynajmniej w części usprawiedliwić owe lenistwo. Co gorsza mój kierunek jest tak bardzo związany z pisaniem oraz myśleniem o pisaniu, że nie powinnam się chwalić publicznie.

O czym będzie?
Chciałabym movvić o kulturze - o fascynujących w moim mniemaniu filmach, płytach, artystach, miejscach, wydarzeniach, inspiracjach. Mam syndrom pisania dla pisania, więc czasem będę pewnie bełkotać o niczym, dla samego bełkotania, ale po coś mamy magiczny formularz komentarzy, więc zawsze można napisać "Przestań bełkotać", albo nacisnąć krzyżyk w prawym górnym rogu ekranu.

Dlaczego?
Bo jedyną motywacją do pisania jest czytanie, albo przynajmniej poczucie czytania. Chce się wtedy pisać z sensem, budować zgrabne zdania, dobierać intelektualnie nacechowane słownictwo (takie, że samemu trudno zrozumieć swój tekst).
Bo chciałabym nauczyć się pisać dla ludzi, a nie tylko dla siebie. Nigdy nie czułam się na siłach, by publikować gdziekolwiek swoje teksty, albo przynajmniej wygłaszać swoje opinie w szerszym gronie. Studia dały mi przysłowiowego kopa do działania. Jak nie dziś, to kiedy? - pomyślałam...