sobota, 9 lutego 2013

Krótko i z żalem - Justin w Łodzi

Mamy XXI wiek, rok Tuwima, miesiąc nie przestępny, 40 dzień roku. Nagle myślę sobie, że koniec świata jest blisko i to wbrew pozorom nie dlatego, że za oknem po raz setny w tym roku pada śnieg. 
Lokalna prasa wre, gimnazjalistki z całej Polski rozbijają świnki skarbonki, roztrzęsionymi rękoma i ze łzami w oczach zbierają rozsypane po pokoju oszczędności, jeżdżą z wizytami do dziadków, w głębi duszy licząc na papierowy pieniądz i głosząc dobrą nowinę "25 marca, w Łodzi...".
Tak właśnie będzie wyglądała Apokalipsa - 19 lat, ten błysk w oku, żel we włosach, wąskie spodnie z opuszczonym stanem. W głębi duszy zazdroszczę tym małolatom (nie, wcale nie świnki skarbonki z zawartością), ale tego, że nawet jeśli nie obejrzą swojego idola na żywo za 1500 zł (!), to pewnie za miesiąc, dwa doczekają się nowego przeboju.
A ja w środku ogromnie żałuję, że nie urodziłam się na Wyspach w latach 50, że straciłam kontrolę nad słowem i nie napisałam dziś nic sensownego.

Źródło: http://celebsnetworth.org/where-does-justin-bieber-live/
PS Powinnam zmienić adres bloga na zostalmitylkojad.blogspot.com albo jestemhejterka.blogspot.com?
Damn it, both of them are good! 

2 komentarze:

  1. Oj przestań się czepiać! My miałyśmy Britni i Michała Wiśniewskiego, teraz jest Justin Bieber (w dodatku z dobrą klatą).

    OdpowiedzUsuń

Można niekoniecznie grzecznie...